Przesiadka na All Mountain/Enduro
Mówili wam, że karbon nie pęka? Wierzyliście całe życie, że amelinium to najlepszy wybór w mtb? Myśleliście, że lekki full w górach to zbawien? Byliście przekonani, że duży skok nie podjeżdża? Nawet nie śniło nam się, że na te i podobne odwieczne pytania dostaniemy odpowiedz w sezonie 2017.
W zasadzie to już końcówka roku 2016 nas zaskoczyła. Pierwszy news nadszedł nadwyraz niespodziewanie. Mój kilkuletni SPECIALIZED EPIC w topowej wersji S works, używany jak Pan Bóg przykazal w turystyce górskiej, wziął i sobie pękł. W 3 miejscach! Jak się później okazało nie był to osamotniony przypadek – dużą część wylajtowanyxh aluminiowych ram do mtb z początku. Wieku pękała. Nawet Demo8 do DH strzelało. Moznaby pomyśleć, że aluminium nie nadaje się do mtb. Nic bardziej mylnego – technologia idzie do przodu także jeśli chodzi o ten materiał. SCANDIUM czyli alu o wadze karbonu, hydrformowanie alu olejem opanowali do perfekcji Tajwańczycy. Tak tak, to oni produkują 90% ram alu obecnych na rynku. Okazuje się, że nie tylko mają doświadczenie z metalem, z karbonem radzą sobie równie dobrze, jeśli nie lepiej. Pomijam tu dykty robione z włókna szklanego na tyle baru z sajgonkami, mam na myśli światowych producentów ram carbonowych dla najbardziej renomowanych marek. obecnie włoskie cacka przylatują tylko do Italii na malowanie i oklejanie. czasy MADE IN ITALY minęły już chyba bezpowrotnie. Możemy tego żałować i rozpaczać albo spróbować nowego. Po mojej przygodzie z włoska szosą WILIER IZOARD rocznik 2008, która także pękła tuż przed otwarciem sezonu 2017, kolejna rama będzie napewno nowa i prawdopodobnie o dalekowschdnich korzeniach.Stanąłem w obliczu prawdziwego dramatu. Park maszynowy, nie dość ze nie najnowszy, zaczął się sypać i to dosłownie. Był to najlepszy moment żeby spróbować nowego, lepszego:) Na tapetę poszło mtb. Presja otoczenia miała tutaj niemały wpływ, w końcu wszyscy teraz jeżdżą Enduro:) Każdy twardziel musi jeździć enduro. Kazdy z nas chce być twardzielem, a nie jakaś tam parówą xc:) W tym momencie z pomocą przyszedł andi i wynalazł mi na alledrogo niezła sztukę tj. MERIDE ONE FOURTY B 2014. W licytacji wyrwałem ja za 1400 zł i się zaczeło. Pieszczotliwa ksywa „MOCARNY KNUR” przypadła mi do gustu, w końcu nigdy nie miałem takiego mocarza, rama o wadze ponad 3 kg:)Pół roku trwało kompletowanie gratów, aż w końcu wiosna 2017 światło ujrzał nowy projekt – MOCARNY KNUR.
Bylo wiele pytań – jaki wideł, ile skoku, jaki tłumik, temat kół to temat rzeka, nowe hample? Mmimo iż kocham składanie nowych maszyn, tutaj były momenty ze miałem już zwyczajnie dość. ANDRZEJ nie miał dobrego alibi na zakup nowej ramy, więc je sobie wymyślił:) Zakupił Widla 150 mm Bombera allmountain i szlag trafił geo w Konie. Przez chwile próbował się oszukiwać ze będzie dobrze:) Gdy jednak dotarło do niego, że w najlepszym wypadku w górach urwie główkę i zaryje zębami w matkę glebe, prędko zaczął szukać nowej ramki. Dlugo to nie trwało i dorwał w ładnym stanie srebrnego knedla.Tak tak, Agang Patriot 3 jak się później okazało to produkt Authora i to całkiem udany. Uchachany Andi faktem że po latach znów wrócił to marki z lat młodości nazwał maszynę bestia. Mi bardziej pasuje Knedel ale bestia to bestia, nie jakaś tam parówą:) Okazuje się ze PATRIOT EVO TEAM 2017 to najlepiej skonfigurowany bik na rynku. Za 12 patykow otrzymujemy pełne Xt i FOXA KASHIME – rozchodzi się jak ciepłe bułeczki.inwestując w sprzęt nie zapomnieliśmy o uzupełnieniu garderoby. Kask i koszulka pod kolor Knura i takie tam. W końcu LOOK na tym poziomie jest równie ważny, a może nawet ważniejszy niż technika i kondycja (żarcik redaktora M.) Jeszcze przed pierwszym wypadem w tym roku do srebrnej góry mieliśmy imprezę garażowa z prezentacją sprzętów i wkrętów roku. Snejku do ostatniej chwili nie wierzył, że bestia to bestia. ŁUDZIŁ się ze to FRANKI bez lakieru i szukał słynnej czarnej flamastrowej dziury pod reverba:) Ubaw był po pachy, Ruda lała się do rana, było Lizanie MINIONKOW i nad ranem SZWAGIER NA POZIOMIE i GONG SZWAGRA NA VISIONIE:)Na tydzień przed Srebrna u mnie nie było tak wesoło, serwis WICHU WORKSHOP przyniósł źle wieści. Mój Monarch jest totalnie padnięty. NOWE dampery stały od 1800 do 2400 w moim rozmiarze. Zrobil się mały dramat, łącznie z samobójczymi myślami o sprzedaży KNURA. Sam nie wiem jak udało się dorwać damper FOXA FACTORY KASHIME za śmieszne pieniądze (części prosto z montowni rowerowych bez pudełek). Do tego jeszcze wpadła manetka FOXA do trojpozycyjnego sterowania tym cudem – BOMBA! Tak przygotowani zaczynamy pakowanie plecaków i na ostatnia chwile planowanie trasy:)Wrażenia i opinie z testów tuż po powrocie.
Dzień 1
Na początek były Trasy Enduro w Srebrnej Górze. Pod górę podjeżdżaliśmy pickupem gdzie rowery ciągnęliśmy na przyczepie a w dół oczywiście na fullach. W trakcie przerwy posilaliśmy się burgerami /pizzą z food tracka.
W Srebrnej Górze pojawiliśmy się dopiero po północy. Trzeba było budzić Snejka żeby nam otworzył… Ciężka droga spowodowała ze zasnęliśmy momentalnie i momentalnie nastał ranek…
Stół szwedzki na śniadanie i można było pakować się na ścieżki. Na miejscu okazało się że Snejku ma nową karbonową maszynę AM! Razem z Marianem zaopatrzeni w ochraniacze na piszczele wyglądali jak zjazdowcy. Plan był następujący: pierwszy raz podjeżdżamy a kolejne pokonujemy w pickupie. Oczywiście momentalnie gubimy drogę i zostaje pickup z przyczepą na rowery. Kilka takich zjazdów na dobre mnie wymęczyło. Odpoczynkiem był trening na małych hopach i biesiadowanie na ławkach z palet oraz jedzeniem z foodtracka. Traf chciał że tym razem pojechałem w góry w tym samym czasie co moja żona – nie mogłem przepuścić takiej okazji i odwiedziłem ją pod wieczór. Marian i Snejku postanowili do upadłego trenować na bike parku.
Dzień 2
Dziś kręcenie rozpoczęliśmy grubo po południu ponieważ rano szukaliśmy serwisu rowerowego oraz musieliśmy przemieścić się prawie 100km aby rozpocząć atakowanie Śnieżnika i podjazd pod 1400m npm…
Rano okazało się ze mój nowy tylni hamulec code r został niedokładnie odpowietrzony przed wyjazdem i musiałem szukać w pobliżu serwisu. Dzięki ścieżkom znaleźliśmy tez serwis i po kilkunastu minutach klamka stwardniała jak należy 😉
Teraz czekała nas dojazdówka 100km autami do miejsca z którego mieliśmy rozpoczynać drugi dzień. Dodając do tego obiad wyszła nam godzina 14 gdy wyruszyliśmy na szlak. Kierunek to Śnieżnik i 1400m npm! Po drodze zdążyłem pokłócić się ze Snejkiem wiec było naprawdę dość nerwowo. Na domiar złego Snejku dysponował najwolniejszym rowerem a dzień chylił się ku końcowi… Non stop podjeżdżaliśmy a droga robiła się coraz bardziej kamienista. Gdy się sciemniało rozpoczęliśmy atak szczytowy czyli podejście z buta. Marian zaczął gadać po czesku że nie szło go zrozumieć i w końcu oddalił się od nas. Ja i Snejku dzielnie trzymaliśmy się razem. Nawet szukanie przez Snejka lampki nie zniecheciło mnie choć myślałem ze juz się rozbija bo zaczął wszystko wyrzucać z plecaka. Lampkę znalazł na samym dnie! Warto wspomnieć że był to pierwszy wypad z nawigacją Garmina! Dzięki niej nie traciliśmy morale i mimo lekkiego zboczenia z kursu mogliśmy podążać w dobrym kierunku mimo istnych ciemności. Kilka minut po północy dotarliśmy do schroniska na Śnieżniku. Mimo znalezienia wolnych łóżek zmuszeni byliśmy spać we dwójkę ze Snejkiem na jednym wyrku…
Dzień 3
Ostatni dzień to przepiękne wręcz słońce i zjazd ze Śnieżnika! Mimo pewnych kłopotów z niewyspaniem udało się ukończyć wyprawę bez wywrotki i cali i zdrowi dotarliśmy do domów.
Tak wymęczeni w ostatni dzień staraliśmy się dotrwać do końca 😉 w połowie drogi Snejku pożegnał nas a my we dwójkę z Marianem ruszyliśmy w stronę samochodu. Po drodze zwiedziliśmy jeszcze ruiny zamku co zaowocowało gdybaniem o chłopkach i średniowiecznych czasach. Jak tylko dojechaliśmy do samochodu pogoda momentalnie się zepsuła i zaczęło padać…
Koniec
Nasze nowe fulle zostały ochrzczone i wiedzieliśmy już że przesiadka na 150mm było najlepszą rzeczą jaką mogliśmy zrobić 😎
Ekipa mtb.bieszczady.pl