XV. Beskidy MTB Challenge 2013

Dzień 1

Rozpoczęcie sezonu letniego mtb 2013 zaliczone. Podobnie jak w zeszłym roku padło na Beskid Śląski, tym razem jednak 3-dniówke wytyczyliśmy ze Szczyrku przez Wisłe do Istebnej. Całkiem okazałe kółko jak zwykle musieliśmy na bieżąco modyfikować i dostosowywać do panującej aury. Defekt układu hydraulicznego próbował nam pokrzyżować plany już pierwszego dnia. Byliśmy przygotowani na wszystko – no może prawie na wszystko – nieszczelne odpowietrzniki i 3 dniowe wdychanie toksyn w różnych stanach skupienia przerosło nas 🙂 Zimowe treningi i przygotowania nie przewidywały tego 🙂

Snejku & Marian
Snejku & Marian

Zaczęliśmy jak co roku z zaprzyjaźnionej kwaterki pod wyciągiem w Szczyrku. Na starcie okazało się że Arek(nowa ksywa Snejk) nie zabrał węża do bukłaka. Po krótkich próbach zgrywania herosa że wydoli 3 dni na bidonie rozpoczął gorączkowe poszukiwania sklepu ze sprzętem sportowym. Z samego rana drapnął ostatni sensowny worek na poidło tym samym ostatecznie zaprzepaszczając naszą nadzieje na przewagę:) Narzucamy na siebie Nivea Baby Sun Protect SPF30 bo lampa jest niesamowita jak na kwiecień! Ja niestety zapominam o karku, Snejku celowo odpuszcza łapy bo chce się „opalić”.

Z lekkim poślizgiem ruszamy na Klimczok. Najszybszy transfer to zielony rowerowy – jak się okazuje bardzo przyjemna i widokowa szutróweczka. Początek całkiem stromy i odrazu stawka się poszarpała – jedni mają problemy z zalogowaniem się, drugim śniadanie podjeżdza pod migdały – przypomnienie tętna w okolicach 180 po zimie bezcenne 🙂 Padają pierwsze klapsy i blyski fleszy – zdjęcia zaczęły się na dobre – nad wszystkim czuwa rezyser Maślana, na koniec zasłuży on na Banana 🙂 Niespiesznie dokręcamy na szczyt, gdzie zaliczamy pierwsze leżycho na trawce, krótkie uzupełnienie węgli i ruszamy po pierwszą nagrodę – żółty na Błatnią , który w tą stronę jest rewelacyjny.

Klimczok, dawniej również Klimczak (1117 m n.p.m.) – szczyt górski w północno-wschodniej części Pasma Baraniej Góry w Beskidzie Śląskim.
Klimczok, dawniej również Klimczak (1117 m n.p.m.) – szczyt górski w północno-wschodniej części Pasma Baraniej Góry w Beskidzie Śląskim.

Szybki, z sekcjami korzennymi i do tego widokowy – POLECAM. W schronisku na Błatniej obowiązkowa degustacja grzańca korzennego który w tym miejscu jest wyjątkowo zrównoważony i jak twierdzi rezyser ‚wchodzi w nogi” 🙂 Przed nami kolejna perełka dzisiejszego dnia – zjazd zielonym do Brennej – 60km/h na zjeździe na budziku jakieś łatwiejsze do ogarnięcia po pifku – tylko Snejku popłynął i jako pierwszy w historii łapie laczka z przodu w fullu (czyt.krótka geneza Snejka). Odcinek zielonego do Brennej pokonujemy błyskawicznie – w drugą stronę zajmuje nam to zazwyczaj ciut dłużej.

Dalej za Brenną zaczyna się chyba najbardziej smętny fragment naszej 3 dniówki – zielony na Równicę – sporo pchanka po luźnych kamieniach najbardziej frustruje rezysera. Gwoździem do trumny jest znikający tylny hampel – na zjeździe pojawia się i znika – rezyser nie może puścić wodzy fantazji – dusi w sobie potencjał. Pada wiele niepotrzebnych i niecenzuralnych słów,a jak wiadomo przy sporcie się nie bluźni. Szybka zmiana planów – zlatujemy jak najszybciej do Wisły i lecimy do Szczyrku po zestaw ratunkowy do tylnego Avida. Marian podejmuje się kolejnego odpowietrzania – po przekładce klamki i skracaniu przewodu to jedyny ratunek.

Schronisko Telesforówka – prywatne schronisko turystyczne, położone na północnym stoku Trzech Kopców Wiślańskich w Paśmie Równicy Beskidu Śląskiego.
Schronisko Telesforówka – prywatne schronisko turystyczne, położone na północnym stoku Trzech Kopców Wiślańskich w Paśmie Równicy Beskidu Śląskiego.

Krótki fragment asfaltem, potem czarny niebieski i jesteśmy w Telesforówce. Słońce zmierza ku zachodowi a my atakujemy żółty przez Trzy Kopce na Smerekowiec i dalej w kierunku Salmopola – także POLECAM w tym kierunku przejazd – szybki z fajnymi hopkami – na jednej z nich Marian dobija ZTRem do gleby aż tryska na rancie mleko z oponki – o snejku nie ma oczywiście mowy bo Marian nie używa dętek:) Na przełęczy Salmopolskiej docieplamy się i asfaltem prujemy do Szczyrku prosto na żurek i cebulową, która według rezysera popsuła się, bo miała za mało sera a za dużo cebuli:) Marian dopycha świeżutkie Carpaccio z parmezanem – nie jakieś tam kanapeczki(czyt. sałatka Snejka:) Po sytym dniu pierwszy odpada Snejku – z zaciśniętymi piąstkami śpi do rana.

Dzień 2

Dzień drugi mieliśmy zacząć z Wisły a my tymczasem wylądowaliśmy w Szczyrku i od rańca babrzemy się z hydrauliką reżysera – Marian robi co może przy pomocy zestawu odpowietrzającego z kosmetyczki Snejka 🙂 Po dłuższej chwili pojawia się hampel na tyle – uff udało się – reżysera momentalnie przechodzi wkuwienie 🙂

Schronisko PTTK na Skrzycznem – górskie schronisko turystyczne należące do PTTK, położone na wysokości 1250 m n.p.m. tuż pod szczytem Skrzycznego w Beskidzie Śląskim.
Schronisko PTTK na Skrzycznem – górskie schronisko turystyczne należące do PTTK, położone na wysokości 1250 m n.p.m. tuż pod szczytem Skrzycznego w Beskidzie Śląskim.

Pakujemy zady na krzesła na Skrzyczne i nabieramy momentalnie wysokości. Na górze pierwsze poważniejsze placki śniegu, jednak do Malinowskiej Skały dolatujemy jak zwykle błyskawicznie. Z Małego Skrzycznego jest naprawdę dobry dopał w tą stronę:) Na Malinowskiej zalegamy na dość długo – rozkładamy cały sprzęt i lecimy z koksem – jeden, drugi dubel, mnóstwo ujęć, nerwówka coraz większa bo czasowo jesteśmy w tzw. czarnej a nawet nie zaczeliśmy jeszcze dzisiejszej pętli.

 

Malinowska Skała (1152 m n.p.m.) – zwornikowy szczyt w głównym grzbiecie pasma Baraniej Góry w Beskidzie Śląskim. Ku północnemu zachodowi biegnie od tej kulminacji grzbiet przez Malinów ku Przełęczy Salmopolskiej, ku południu – grzbiet ku Baraniej Górze. Na północ odchodzi od Malinowskiej Skały grzbiet ku Skrzycznemu, zaś ku wschodowi wybiega krótki grzbiecik Kościelca.
Malinowska Skała (1152 m n.p.m.) – zwornikowy szczyt w głównym grzbiecie pasma Baraniej Góry w Beskidzie Śląskim. Ku północnemu zachodowi biegnie od tej kulminacji grzbiet przez Malinów ku Przełęczy Salmopolskiej, ku południu – grzbiet ku Baraniej Górze. Na północ odchodzi od Malinowskiej Skały grzbiet ku Skrzycznemu, zaś ku wschodowi wybiega krótki grzbiecik Kościelca.

Oczywiście nie możemy ominąć góry Malinów która oferuje nam świetny czerwony, nie przeorany przez leśników szlak. Dalej bijemy rekordy na asfalcie i szybciutko pojawiamy się w Wiśle – uzupełniamy wode w sklepie na rondzie i dalej drzemy z blatu do Ustronia pod wyciąg na Czantorie.

Krzesła ratują nam tyłki i nieco nadrabiamy czasu,a wszystko po to żeby zaserwować sobie świetny uphill na sam szczyt czerwonym. Chłopaków zmobilizowałem opowieściami jak to rok temu pokonałem ten podjazd 100% w siodle tzw. „jednym cięciem”. Po tych słowach rezyser wskakuje na przód i ciągnie aż do samej góry, marian tuż za nim, Snejka gdzieś w połowie wybija z rytmu poprzeczna kłoda – coż – bedzie miał tu jeszcze po co wrócić – o to chodzi właśnie w MTB 🙂

Wielka Czantoria 995m npm – najwyższe wzniesienie Pasma Czantorii w Beskidzie Śląskim, dominujące w północnej części tego pasma. Jest jednocześnie szczytem granicznym między Polską a Czechami oraz najwyższym szczytem czeskiej części Beskidu Śląskiego.
Wielka Czantoria 995m npm – najwyższe wzniesienie Pasma Czantorii w Beskidzie Śląskim, dominujące w północnej części tego pasma. Jest jednocześnie szczytem granicznym między Polską a Czechami oraz najwyższym szczytem czeskiej części Beskidu Śląskiego.

Z Czantorii ruszamy czerwonym granicznym klasykiem – świetny szlak z tendencją w dół, przeplatany krótkimi podjazdami do wyjechania. Na Soszowie rezyser rozkłada się z piknikiem – bułki ,kabanosy, śledzie, sałatka:) Jednym słowem węgle w czystej postaci – idealne paliwko na podjazd:) Snejku z Marianem zadowalają się drożdzowym z jagodami. Mimo iż rezyser nie dojadł cebulki to i tak śledzik prześladował go do końca dnia, o czym postanowił nikomu nie mówić:) Widać było tylko że na podjazdach jakoś tępo szedł 🙂

Snejku dzięki temu załapał wiatru w żagle i kręcił jak nigdy. Za Wielkim Stożkiem czekała nas niespodzianka dnia drugiego – graniczny singiel między skałkami i następnie korzenny przelot przez Kiczory – dla mnie podróżnicza poezja polskich gór. Dalej zjazd do przełęczy Łączecko – początkowo mocno kamienisty i stromy- tu można w pełni docenić komfort regulowanej sztycy (czyt.Gravity Dropper Mariana). Do samej przełęczy Kubalonka czerwony nas rozpieszcza – POLECAM przelot całego w tym właśnie kierunku! Pozytywnie wydymani wypadamy na asflat i szybko decydujemy że dzień kończymy w Istebnej, do której dostajemy się z przełęczy Szarcula szybkim żółtym szutrem.

Szybko udaje nam się znaleźć legowisko w centrum, mając pod nosem pizerie i Biedronke. Tym razem kolacja to już nie kanapeczki – to dwie pizze w dużym rozmiarze zalane browarem. Potem brakowało już niestety sił na zdjęcie kaleson, nie wspominając o prysznicu:)Wieczorem jeszcze mieliśmy okazje korzystać z technologi Trinitron od Sonego ogladając jakiś kinowy hit z Angeliną 🙂

Dzień 3

Dzień trzeci naszej epickiej wyrypy to znaczny spadek temperatury po nocnych opadach. Temperatura zjechała o dobre kilkanaście stopni, jest mokrawo a w powietrzu wisi jakaś mżawka. Pobudka o 8 rano, wsad z owsianki, potem zakupy w biedronce – cieplutkie bułeczki z dynią, serek, szyneczka babuni, podwójna herbata – Snejku idzie dalej i zarzuca jeszcze twarożek z ciemnym chlebkiem + jogurcik naturalny + na koniec pomarańcza. Wyszedł chyba z założenia że po co dzwigać żarcie cały dzień skoro można je zjeść odrazu:) Rezyser postawił na gotowca i wsunął w karczmie jak przystało na niedzielne śniadanko żurek + jajecznica 🙂

Piter
Piter

Ogólnie dopakowani po porannym braku mocy ruszamy zielonym początkowo asfaltem. Udaje nam się wybić z głowy rezysera dzisiejsze zdjęcia na Baraniej Górze 1220m npm. Zielonym dolatujemy do czerwonego, mijamy Stecówkę i lecimy na przełęcz Kubalonka. Czerwony na tym odcinku obfituje w szereg niespodzianek – początkowo krótkie bagienka na których moczymy kapcie, dalej coraz wieksze błocko i spektakularne wyebki:)(czyt.rezyser ląduje w padlinie). Zabawa jest przednia bo to ostatni dzień i można sobie pozwolić na wszystko.

Szybkim asfaltem dolatujemy do Wisły Czarne gdzie grzejemy się w restauracji ‚Pod Baranią’. Gorąca herbata i grzaniec na spółe to jak się okaże rozsądne posunięcie. Przed nami przebicie do żółtego i dalej wspinaczka na Cieńków i Gawlasi. Piękny widokowy uphill – niestety nie dziś i nie dla wszystkich – mgła gęstniała z każdym metrem a Snejku kończył nam się w oczach:) Marian wysunał się na czoło stawki , gdzieś z tyłu we mgle kręci rezyser – dalej długo długo nic i …..Snejku:) Widoczność dosłownie na 6-7 metrów,trącane gałązki choinek zrzucają krople wody na kask – wszechobecna cisza,nagle jebsss – marian zawadza blatem o skały na dobiciu dampera.

Specialized Epic
Specialized Epic

Znowu cisza – ani żywej duszy – taki polski Blair Witch Project jak to Snejk określił:) Przed samym Gawlasim natrafiamy na duże czapy śniegu, osiągamy szczyt i skręcamy w lewo na Zielony Kopiec – tam znowu w ruch idzie manetka od Gravity Droppera, Snejku otwiera starą skrzypiąca szafe i obniża siodło, nawet rezyser zjeżdza w dół ze sztycą. Zjazd z Kopca to żywcem fragment trasy DH do tego miejscami załadowany czapami śniegu który ściąga rezysera z bika przez kiere 🙂

Marian
Marian

Ostatni podjazd przed Malinowską i odbijamy w lewo na niebieski do Salmopola. Lecimy czerwonym szybciutko do szutrówki. We mgle słychać jak Snejku jęczy z bólu – po chwili wyłania się i widzimy jak teren nie oszczędza go i mimo że na fullu targa nim jak kukłą:)Wszyscy utytłani po uszy, ciężko rozpoznać marke bików – jest pięknie! Szutrem dokręcamy do Salmopola i w dół asfaltem przy zerowej widoczności i silnym wietrze do Szczyrku.


Tradycyjnie żurek w chlebie x3, disco polo collo czy jakoś tak na pół z reżyserem, szybka przebierka pod knajpą, pakowanie chlewu na dach i kierunek Łódź – Udane rozpoczęcie sezonu 2013 przechodzi do historii.


Galeria zdjęć:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *