XXXIII. Dach Świata

Dzień 1

Eins, zwei, Polizei

5 rano Szklarska Poręba – pobudka, czas ruszać na XXXIII tripa, pierwszego po 40-stce – chyba faktycznie wszystko w tym wieku ma lepszy wymiar – ten trip zmiażdżył większość poprzednich pod każdym względem. Plan zakładał przejechanie całego pasma Karkonoszy trawersem na raz. Udało się, choć góry pokazały ząb i postanowiły zostawić Śnieżkę na następny raz – trzeba będzie wrócić. 😏

Ruszamy z Polany Jakuszyckiej równo o 7 rano zielonym na Szrenice. Bardzo sympatyczny szlak w 90% jezdny, nie licząc pogubienia się na początku idziemy w planie. Po zakupie biletów wjeżdżamy na teren KPN i na Hali Szrenickiej Pjoter poświęca się do ujęcia i zalicza glebę 😀 Trawersem omijamy Szrenice i lecimy dalej zielonym pod Łabski Szczyt. Ten fragment miażdży głowę – pure enduro. Olewamy schronisko i ciągniemy dalej w kierunku Stawów pod Śnieżnymi Kotłami – trochę nam tam zejdzie :). Dosłownie zeszło się na przejściach z bikiem na plecach – jedyna pozycja zapewniająca poruszanie się jakiekolwiek z rowerem – jednak widoki i obiad nad Śnieżnymi Stawami wart był poświęcenia – klimaty tatrzańskie lub nawet alpejskie 🙂

Widok na Śnieżne Kotły

Dalej na zielonym jest równie interesująco – wąski kamienisty singiel, na którym to Pjoter odkrywa pękający spaw na wahaczu Bestii. Spaw za stówę jednak puścił – złamas pozostanie złamasem… Powoli kontynuujemy przemieszczanie się dalej, końcówka zielonego od rozdroża pod Jaworem totalnie nie do jazdy. Czarnym przebijamy się do granicy i czerwonym przelatujemy do schroniska Odrodzenie – tam zasłużony obiad i dywagujemy co dalej. Zapada decyzja o dalszym ataku głównym szlakiem czerwonym, choć i on na tym odcinku wymaga w większości wypychu – Pjoterowi to na rękę bo Bestia pęka całkowicie!!! Słońce już bardzo nisko i wiemy , że tym razem pod Śnieżkę nie dotrzemy – zarządzamy najbliższym żółtym ewakuacje do Karpacza. Przy Słonecznikach skręcamy w lewo i się zaczęło…

Śnieżne Stawy

Żółty okazuje się odkryciem sezonu – żywe kilometry łupanki po kamorach i mostkach – do tego na lampach co dodawało jeszcze większego dreszczyku.
Ok. 20 doturlaliśmy się do Wanga w Karpaczu – kwatera jest 60 metrów niżej, niestety marzenia o ciepłej saunie na wejściu pryskają. W ramach rozgrzewki gonimy do Żabki po paliwo na wieczór. Na kolację deska izerska na pół i do wyrek wskakujemy – mecz: Polska – San Marino a potem SPECTRE 007 wypełniają nam wieczór! Pjoter ma wrażenie że cały dzień spędził na siłce a nie na rowerze – zamiast dupy boli góra 🙂

Słonecznik 1420 m n.p.m.

Dzień 2

Na niedziele zamiast mszy Pjoter funduje sobie podróż Taxi (60zł) do wypożyczalni po HT GT KARAKORAM. Jak się okazuje podróżowanie nim to podobna przeprawa jak droga na KARAKORUM – Return to the Future 🙂 Bezzębny typ wyglądał jakby spędził młodość jeżdżąc w DH bez FF, zarabiać by chciał tylko na elektrykach ale jak deklaruje w niedziele nie pracuje 🙂 Gównem zaczynamy dzień drugi około południa, lecimy zielonym wyciszyć się do Przesieki – tylko zimno może nas uleczyć – wodospad nie zawodzi, 6 stopni wchodzi pięknie, sezon morsowy rozpoczęty!

Wodospad – Przesieka

Niechętnie opuszczamy tą miejscówkę kierując się na Złoty Taras w PiechowicachMichałowicach. Lecimy sprawnie szutrami i częściowo asfaltem. Pjoter wykonuje kolejne poł tel. do typa z wypożyczalni – niby pracują w niedziele a nikt nie odbiera… Obieramy kierunek na Szklarską Porębę i lecimy w kierunku kopalni kwarcu „Stanisław” – wkraczamy w Góry Izerskie. Wspinaczka niebieskim ze Szklarskiej idzie bardzo przyjemnie, gdyby nie nękanie telefonami od typa z wypożyczalni. Pjoter dopłaca 30 zł i od razu typ zmienia ton – możecie jeździć do rana 🙂 Sam sobie marznij w nocy… Tuż przed zachodem docieramy do kopalni, gdzie kręcimy ostatnie ujęcia do tegorocznej edycji REDBULL RAMPAGE 🙂 Montujemy lampy i szklarskim singlem spadamy prosto do Jakuszyc – termometr pokazuje 1.5 stopnia!

Kopalnia kwarcu „Stanisław”

ZDJĘCIA:

FILM:

OD KUCHNI:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *