El Piter - strona o tematyce rowerowej

Wycieczki

Stówka w Trójkę

Piter | 7.07.2013r.

Korzystając z okazji, że pierwszy raz wybralismy się na szosę 3-osobowa ekipą (tak będziemy jechać na Baltic Tour), postanowilismy jechać ze zmianami. Zasada była prosta. Każdy z nas musiał na 60-120 sekund dać z siebie wszystko jako prowadzący. Dzięki wspólnej pracy prędkości uzyskiwane na szosie były nieprzeciętne. Widać było po minie Snejka, że taka jazda mu się podoba:) Ponieważ ja byłem ograniczony czasowo, na miejsce startu, wybralismy Stryków. Marianek przyjechał z Łodzi. Ja i Snejku zapakowaliśmy sprzęty w Sukę i po krótkim śniadanku w Maku na Widzewie też ruszyliśmy w kierunku wyznaczonego celu. Na miejsce przyjechaliśmy prawie identycznie. Zdążyliśmy wyjść z samochodu i nadjechał Marianek. W Strykowie trafiliśmy na rozpoczynające się zawody kolarskie. Lokalny żul widząc sprzęt Snejka zaprorokował, że wygra on wyścig :)

Zostawiając Sukę przy Tesco ruszyliśmy w stronę Brzezin. Ja od początku starałem się narzucić całej ekipie tempo. Chłopaki jakoś niemrawo się rozkręcali... Po spuszczeniu nadmiaru wody z organizmu wszystko wróciło do normy. Zaczęliśmy jazdę ze zmianami. Był to strzał w 10 ponieważ nasza prędkość była średnio o 5km większa niż normalnie! Snejku od początku załapał o co lotto. Co minutę pierwsza osoba z czoła odchodziła na lewo i zwalniając ustępowała drugiej w kolejności tym samym zajmując ostatnie miejsce w peletonie. Przy tak perfekcyjnie wykonywanych zmianach nie było mocnych na nas. Każda ucieczka była dogoniona i nikt nie mogł sią z nami równać! Tak wysoką prędkość utrzymaliśmy aż do Głowna.

Przed postojem grupa się rozbiła i to uratowało chyba nas od upadku!!! Lokalny żul chciał wbić się w lukę między mną a resztą ekipy Baltic Tour. Problem był taki, że chłopaki jechali z 40km/h a ten agent 20... Ja usłyszałem tylko piski Mariankowych szytek i bluzgi. Znowu jajca. Żul został należycie pouczony o przepisach ruchu drogowego, że aż zawrócił... W Głownie zatrzymaliśmy się na stacji cpn aby uzupełnić paliwo. Nie myśląc długo capnąłem z lady powerade zero. Okazał się on porażką nie do przełknięcia. Ale pić trzeba, tak więc połowę tego świństwa wdusiłem w siebie.

stylowa trąbka

Po restarcie spadło nam tempo. Wiedząc, że mamy coraz mniej czasu wyszedłem na prowadzenie. Gadka Marianka, że do Strykowa mamy jeszcze 40km podziałała. Niestety dmuchało prosto w twarz. Sam nic nie mogłem zdziałać. Potrzebna była praca zespołowa. Po krótkiej jeździe poniżej 30 dobilismy do przyzwoitej prędkości. Po kilku km moim oczom ukazał się Stryków. Marianek przyznał, że lekko mu się orientacja pomieszała. Dzięki sporemu zapasu czasu jaki pozostał postanowiłem odholować chłopaków Suką do Ozo. Zamontowałem swój sprzęt na auto i w takiej konfiguracji pojechaliśmy dalej. Ja już nie pedałując. Swoją drogą fajnie jest patrzeć jak inni dymają a ty siedzisz w mięciutkim fotelu i nadajesz tempo;)

stylowa trąbka

Chłopaki od razu dostali wiatr w żagle! Widząc to nie schodziłem poniżej 40. Osłona wiatrowa w postaci Suki przyniosła dobre rezultaty. Widziałem w lusterku, że za moimi plecami trwa walka o miejsce przy zderzaku. Snejku i Marianek chcieli być jak najbardziej schowani przed wiatrem. Jadąc we dwójkę mieli utrudnione zadanie. Pod górę troche zwolniłem, żeby nie nadwyrężać sił chłopaków. Miałem nadzieję, że za górką uda się przyspieszyć. Niestety pierwszy odpadł Snejku. Wykorzystując więcej miejsa za Suką Marianek ustanowił dzienny rekord prędkości. Momentalnie straciliśmy Snejka z pola widzenia. Za chwilę rozdzwonił się telefon żeby zaczekać. Postanowiłem zatem odłączyć się od chłopaków, którzy sami dopedałowali do Łodzi. Na podstawie naszej jazdy widać jak ważną rolę odgrywa wiatr lub jego brak na trasie. Miejmy tylko nadzieję, że 3 sierpnia nie będzie dmuchało nam w twarz...


stat4u