El Piter - strona o tematyce rowerowej

Wycieczki

Okrążenie "Obcasa" - 290km

Piter | 21.07.2014

Dzis miala paść kolejna życiówka! Chciałem objechać włoskiego "Obcasa" i tym samym zbliżyć się do 400km. Droga do Brindisi napawała optymizmem. Wiatr w plecy spowodował, że odcinek 75km pokonalem w niecałe trzy godziny. W miescie zaopatrzylem się w nektarynki i pognałem co sil wzdłuż wybrzeża. Kilka kilometrów dalej musiałem uzupełnic płyny na stacji. Byl to też pierwszy większy postój i czas na małe śniadanko. Droga w kierunku Otranto to isna droga przez mękę... Nie dość, że upal stawal się coraz większy to cały czas jechałem pod wiatr... Po drodze zatrzymywałem się w okolicznych barach podziwiając piękno Adriatyku. Na 160 kilometrze dobiegła kresu moja podróż wybrzeżem... Upał był nie do zniesienia. Licznik pokazywał prawie 40 stopni! Brak jakiegokolwiek drzewa powodował, że podróż odbywała się od cienia do cienia. W koncu i telefon nie wytrzymał... Znalazłem dobrą miejscówkę przy skałach. Zległem tam na dobre pół godziny...

AdriatykAdriatyk

Było coraz później a mi brakowalo ok 30 km do połowy trasy i najbardziej oddalonego miejsca na obcasie - Leuca. Na domiar złego nie mogłem skontaktować się z Rodziną i poinformować ich, że podróż opoźnia się. Postanowiłem zatem skrócić drogę i kierować sie prosto na Nardo. Tym samym obciąłem obcas na samym jego koncu... Wybor okazał się słuszny bowiem okazało się, że szprycha w tylnym kole wyrwała się z piasy... Już drugi raz w tym roku! Poluzowałem maksymalnie hamulec i tak dotarłem do drugiego wybrzeża. Telefon zaczal dzialać i bez problemu mogłem kontynuować podróż.

Dalej już tylko Afryka ;)Dalej już tylko Afryka ;)

Upał coraz bardziej dawał się we znaki. Mimo popołudniowej pory słonce swieciło ciągle mocno - prosto w twarz. Wypiłem chyba 10 litrów wody a cały czas miałem poczucie odwodnienia. Z każdym kilometrem cieszyłem się, że zmieniłem trasę! Obliczenia wskazywały, że dotrę na 20. Objeżdżając obcas wyrobić się mogłem najwczesniej na 24! Niestety koło stawało sie coraz bardziej pokrzywione. Odkreciła się druga szprycha. Pragnąłem już tylko dojechać do celu. Upał zelżał i po godzinie 18 mogłem w koncu czerpać przyjemność z jazdy :-) udało się sfotografować ostatnie promienie zachodzącego słońca nad morzem. Uradowany koncem morderczej trasy dotarłem do domu - Pulsano o 20:30. Pokonanie 290km zajęło mi 10,5 godziny... Biorąc pod uwagę upał jaki panował na trasie jestem szczęśliwy ze wogóle dojechałem! Jeszcze nigdy nie byłem tak wykończony słońcem... A pomysleć, że w Pocle ciągle mi go mało :P

Czas się żegnaćCzas się żegnać

Film bardziej niż zdjęcia ukazuje jak było gorąco... Twarz miałem całą popaloną od słońca. Udawało się jednak znajdywać takie miejsa jak te, gdzie mogłem chwile odpocząć. Wszędzie budują murki. Nie ma nawet krzaków przy drodze. Cięzki klimat...

Udało się!!! Już wtedy wiedziałem, że dojadę do końca :) Zatrzymać mnie jedynie mogło tylne koło. Na szczęście nie odpadło i szczęśliwy zameldowałem się o 20:30! Było warto - włoski obcas uważam za objechany! No prawie... :P

Zabrakło doprawdy niewiele. Ryzyko jednak było zbyt duże. Południe "Obcasa" to strome skały i sucha ziemia: nie można ani schronić się w cieniu, ani ochłodzić w morzu...

Zdjęcia


stat4u